Koreański Astell&Kern w dość krótkim czasie uplasował się pewnie na szczycie piramidy producentów odtwarzaczy i słuchawek produkując nie tylko jedne z najlepszych urządzeń, ale i również te najbardziej luksusowe. Udało się to, poprzez udane połączenie najwyższej klasy dźwięku z bezdyskusyjnie unikatowym wzornictwem i również najwyższej klasy wykonaniem. Dążenie do perfekcji jednak ma swoją ceną i w przypadku dzisiejszego bohatera jest to, bagatela 16 999zł. Osoby o słabych nerwach uspokoję, iż A&Ultima SP2000 to już na szczęście najwyższy i najdroższy model w ofercie tegoż producenta i przy okazji najdroższy odtwarzacz przenośny na świecie.
Wygląd i budowa:
Zestaw testowy, który otrzymałem zawierał jedynie odtwarzacz i pokrowiec. Z tego co udało mi się ustalić podczas zakupu w pudełku poza samym odtwarzaczem znajdują się:
- skórzany pokrowiec
- elegancka, drewniana kasetka
- zaślepka dla slotu micro sd
- zestaw folii ochronnych
- kabel usb
Otrzymujemy więc rozsądne minimum choć bez specjalnych fajerwerków czy ekstrawagancji.
Skórzane etui super wysokiej jakości. Wykonane z miękkiej skóry i docięte na bardzo ściśle przylegający wymiar. Miękkie również w środku przez co doskonale zabezpiecza urządzenie niemal z każdej strony.
Odtwarzacz o stosunkowo zachowawczym jak na Astella wyglądzie choć nadal z charakterystycznie ociosaną geometrycznie bryłą. Jako, że inni producenci podłapali pomysł i zwyczajnie zaczęli kopiować wygląd tak ten nie robi już tak piorunującego wrażenia jak jeszcze kilka lat temu, natomiast poziom kunsztu wykonania nadal pozostaje niedościgniony. Recenzowany egzemplarz to wersja Copper w zasadzie w całości wykonana z efektownie szczotkowanej miedzi. Krawędzie mimo iż na to wyglądają nie są nieprzyjemnie ostre ponieważ zostały doskonale wykończone dzięki czemu SP2000 bardzo dobrze leży w dłoni nawet bez etui. Wielkościowo duży jednak to nie gabaryty wyróżniają go na tle konkurencji, a waga. Ta podobnie jak cena niebagatelna bo mówimy tu o ponad 400 gramach. Do porównania duże i ciężkie już przecież Sony WM1A i Ibasso DX220 ważą niemal tyle samo, tyle że razem wzięte. Z jednej strony mamy sprawiający genialne wrażenie super solidny metalowy blok z drugiej strony czuć tą wagę w dłoni co nie ułatwia mobilnego użytkowania na co dzień. Na deser zostało jeszcze pokrętło głośności i włącznik zarazem choć bardziej tutaj pasuje określenie koronka w związku z wirtuozerią i przywiązaniem do detali, które bardziej przywodzi na myśl luksusowe zegarki aniżeli elektronikę użytkową. Wykorzystane materiały i ich obróbka to przysłowiowy następny poziom.
Góra - złącze zbalansowane 2,5mm oraz niezbalansowane 3,5mm
Lewy bok - przyciski play/next/back
Prawy bok - pokrętło głośności i włącznik w jednym
Dół - złącze usb typ-c i slot na karty micro sd
Ekran, choć nie najwyższej jakości jaki można znaleźć w odtwarzaczu przenośnym to nadal ochoczo reagujący na dotyk, bardzo dobrej jakości z soczystymi kolorami i szerokimi kątami patrzenia. Fizyczne przyciski świetnie sprawdzają się podczas użytkowania bez etui jednak w nim są zbyt małe i ułożone zbyt blisko siebie, aby w komfortowy sposób móc korzystać z nich bez patrzenia.
Sony WM1A, Astell&Kern SP2000, Ibasso DX160
Zastosowane kości dac to najwyższy w ofercie Asahi Kasei model AK4499EQ dzięki czemu uzyskujemy moc na wyjściu zbalansowanym na poziomie 6Vrms. SP2000 plasuje się więc w ścisłej czołówce najmocniejszych odtwarzaczy przenośnych na rynku, które pozwalają na wysterowanie praktycznie wszystkich słuchawek dostępnych na rynku w stopniu satysfakcjonującym. Czystość sygnału super wysoka i nie odnotowałem szumu nawet z bardzo czułymi słuchawkami dokanałowymi. Podczas długotrwałych testów natrafiłem jednak w pojedynczych nagraniach na mało słyszalne, delikatne kliknięcia. Nie jestem w stanie stwierdzić czy jest to jakaś wada oprogramowania czy może są to po prostu niedoskonałości zawarte w nagraniu, które dopiero SP2000 obnaża. Tak czy inaczej zostało to zgłoszone do producenta, który się temu przygląda.
Podczas pracy SP2000 jest lekko ciepły, choć w porównaniu do naprawdę gorących urządzeń jak Chord Mojo czy Ibasso DX220 jest to wręcz ledwo zauważalne. Czas pracy na jednym ładowaniu to standardowe okolice 8 godzin łagodzone przez obsługę szybkich ładowarek. Oprócz obsługi kart micro sd do dyspozycji użytkownika oddano rekordową ilość aż 512gb pamięci.
System i Funkcje:
Pomimo iż nie jest to czysty Android oraz nie ma dostępu do sklepu Play, producent zadbał o dostęp do serwisów streamingujących i to z trybem offline włącznie. Działa to w ten sposób iż Astell dostosowuje odtwarzacz do współpracy z niektórymi aplikacjami, które możemy sobie ręcznie doinstalować. W tym momencie na liście znajdują się 33 pozycje w tym Tidal, Spotify, Deezer itp. Muszę powiedzieć, iż jest to całkiem eleganckie rozwiązanie które sprawuje się wcale nieźle. Na osobną pochwałę zasługuje również wyjątkowo silny jak na odtwarzacz przenośny sygnał WIFI dorównujący temu ze smartfonów.
Dla dźwiękowych majsterkowiczów oddano do dyspozycji również bardzo drobiazgowy equalizer.
W trosce o nasze portfele chciałbym móc napisać że "król jest nagi", niestety albo raczej stety to nie prawda. Ultima nie czaruje podbarwianiem, zmiękczaniem, pogrubianiem czy dopalaniem barwy. Czaruje za to wyrafinowaniem, dojrzałością i miażdżąco realistyczną holografią. Brzmienie jest jednocześnie nieśpieszne i skrupulatne, a jednak bardzo dynamiczne, a nawet dramatyczne natomiast zawsze pozbawione agresji i sztucznego wyżyłowania. Wysoce dystyngowany, nieprzyzwoicie bogaty, ale nie strojny sposób podawania dźwięku. Niby dość neutralny jeśli chodzi o balans tonalny, a jednak jest przy tym organiczny, naturalny, a nawet w pewnym stopniu analogowy. Zwłaszcza to ostatnie w moim przypadku jest największym pochlebstwem jakie może otrzymać odtwarzacz nomen omen plików cyfrowych dzięki temu otrzymujemy prezentację wrażliwą i wierną jednocześnie.
Wysokie tony doświetlone i widoczne jednak z wrodzoną delikatnością i maślaną gładkością o cudownie wdzięcznym charakterze. Bardzo wyraźne jednak bez choćby śladu agresji. Nie ma żadnych braków jednak ich charakter można określić bardziej jako pieszczotliwy niż bezlitosny.
Średnica nasycona, pełnokształtna, barwna oraz niesłychanie wyrafinowana mimo iż w gruncie rzeczy należy ją określić jako neutralną. Nie odczułem specjalnych zapędów do koloryzacji poprzez dociążanie czy pogrubianie czy też w drugą stronę nadmiernego żyłowania się na sztuczne wyciąganie detalu przez ochłodzenie. Cała para idzie tutaj w... nie, nie w gwizdek, a w wydobycie naturalnego piękna muzyki bez dodatkowego ubarwiania. Co ciekawe zdecydowanie nie mile widziane jest tutaj ukazywanie niedoskonałości nagrań. Oczywiście nie może też być mowy o niewrażliwości na jakość tychże. Różnica jednak jest taka, że słabsze nagrania brzmią nadal pięknie, natomiast te dobre brzmią oszałamiająco. Mamy tutaj naturalne i bezwysiłkowe oddanie emocji.
Nieco osłabiony bas, mimo że schodzi bardzo nisko i nie brakuje mu rytmiczności. Jednak całościowo jest go nieco mniej w porównaniu do graczy, których uważam za najbardziej neutralnych przez co w ciężkiej muzyce elektronicznej może brakować głębokiego łupnięcia. Oczywiście jakieś jest, ale jakby mniej imponujące. W lżejszych gatunkach jest to zupełnie niezauważalne tym bardziej że średnica ma odpowiednią wagę i nasycenie. Bas natomiast raczej boi się wyjść przed szereg nawet jeśli nagranie ku temu sprzyja, jakby bał się przejąć inicjatywę. Słuchawkom grającym przyciężko z nieidealnie kontrolowanym basem może to nawet służyć wcale dobrze, nie można jednak oczekiwać aby SP2000 dociążył i pogłębił niskie rejestry lekko grającym słuchawkom.
Co ciekawe nie czuć aby został przy tym zachwiany balans tonalny bo Ultima nie jest jasno czy lekko grających odtwarzaczem. Wysokie nasycenie i wdzięczny charakter góry sprawiają że wszystko brzmi bardzo spójnie i realistycznie, ba z każdego wręcz porównania SP2000 wychodził zwycięsko jako grający najbardziej naturalnie i autentycznie.
Niesłychanie łaskawy, a nawet zbawienny dla słabszych realizacji. Odnosiłem często wrażenie jakby SP2000 dysponował innym materiałem źródłowym niż mu zaaplikowałem. Ja wiem, że to dziwnie brzmi, ale SP2000 z jednej strony jest wierny, a z drugiej czuć, że najpierw rozkłada nagrania na czynniki pierwsze, impregnuje je jakimś tylko sobie znanym specyfikiem, po czym składa wszystko na nowo tyle, że w już udoskonalonej formie. Podczas tego zabiegu jakikolwiek cyfrowy nalot z nagrań zostaje usunięty, czuć natomiast ogromną swobodę oraz zapas w każdym aspekcie. Bardzo łagodnie rozpoczyna i wykańcza każdy dźwięk poświęcając każdemu elementowi tą samą dozę pieczołowitości.
SP2000 to nie najbliżej czy najprzenikliwiej grający odtwarzacz, a więc i też nie jest najbardziej porywający. To brzmienie bardziej rytmicznie niż krańcowo żywiołowe. Charakter niewymuszony z tym, że super czysty i dokumentnie wyraźny. Perspektywa realistyczna, bez przybliżania, ścieśniania czy też nadmiernego wyławiania małych elementów z tła. Przyznam szczerze, że nie rzucił mnie na kolana od pierwszego odsłuchania. Ok, ogromna rozdzielczość, scena i napowietrzenie jednak taki dwa razy tańszy Chord Hugo 2 szedł w tym jeszcze dalej. Im dłużej jednak z SP2000 przebywałem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że mamy tu do czynienia z prawdziwym dziełem sztuki naturalnego realizmu. Aby docenić różnicę trzeba dysponować odpowiedniej jakości słuchawkami. Parowanie SP2000 ze słuchawkami niskiej, a nawet średniej klasy uważam za pozbawione sensu. Jego potęga nie polega na wyjątkowej efektowności czy graniu w jakimś konkretnym kierunku. Mamy tutaj fenomenalną naturalność i potencjał na dosłowne wgryzienie się w fakturę samego nagrania oraz przede wszystkim nieziemsko prawdziwą holografię. Trzeba jednak dysponować sprzętem towarzyszącym, który będzie w stanie przekazać bez zamazywania te drobne choć arcyważne i fundamentalne w gruncie rzeczy składowe. SP2000 przedstawia dźwięk w sposób mało zbajerowany stawiając na sprawdzone sposoby jak artyzm i wyrafinowanie.
Holografia niesamowita i jest to jedna z najmocniejszych stron Ultimy. Daleko i blisko, wyżej i niżej, te kierunki z niesamowitą łatwością przychodzi nam tutaj rozróżnić. Wracając do odtwarzaczy z niższej półki te same nagrania wydają się uproszczone, z jedynie namiastką efektu trójwymiarowości. Mimo iż źródła pozorne wcale nie wydają się mniejsze, są one rozmieszczone na mniejszej przestrzeni, a scena dźwiękowa wydaje się ściśnięta. Główne elementy może i są równie wyraźne, ale już drugi plan zaczyna się zamazywać gdzie na SP2000 choć też wydaje się prawidłowo oddalony to nadal jest perfekcyjnie dostrzegalny do ostatniego wybrzmienia. Ultima potrafi jak nic innego, w sugestywny sposób grać na wielu poziomach jednocześnie z tą samą pilnością zupełnie jak grupa muzyków na żywo. Ta poprawa przestrzenności i holografii zmienia nagrania na tyle, że naprawdę można odnieść wrażenie iż są to nowe aranżacje czekające tylko aby je odkryć ponownie. Dzięki czarnemu jak kosmiczna pustka tłu, drobne detale mogą pozostać z tyłu, nadal będąc dostrzegalnymi. Przekładanie kartek, przesuwanie ręką po instrumencie, nabieranie powietrza są słyszalne bez potrzeby sztucznego doświetlania i wyostrzania. Przy tym szczegółowość to prawdziwa ekstraliga jednak to co robi największe wrażenie to w jak nienachalny sposób to bogactwo jest przekazywane. Choć dźwięk nie jest podawany z bardzo bliska to dzięki niebywale wyraźnemu obrazowi kompletnie nie czuć żadnego sztucznego dystansu do muzyki.
Powrót do innych, niższej klasy choć i zarazem sporo tańszych odtwarzaczy jest mocno odczuwalny. Duża, wydawać by się mogło wcześniej przestrzeń, staje się nagle niezbyt imponująca natomiast głębia i trójwymiar ulegają sporemu spłaszczeniu. Może i jest bardziej żywiołowo, ale jednak przy tym również bardziej agresywnie. Nie jest tak naturalnie ani tak bogato. SP2000 gra tak pięknie, a przy tym naturalnie iż mimo, że uważam siebie za wielbiciela źródeł lekko ciepłych i podbarwionych powitałbym go u siebie z otwartymi ramionami. W zasadzie jedyne co mnie powstrzymuje przed sprawieniem sobie takiego prezentu jest mocno zaporowa cena. Niemal siedemnaście tysięcy to dużo nie tylko jak na odtwarzacz przenośny tylko w ogóle. Niewiele jest osób, które przejdą obok takiej kwoty obojętnie. Zapytasz więc czy warto? Jeśli Twoja ulubiona filmowa kwestia to "cena nie gra roli" to tak, warto bo w końcu jest to mimo wszystko najlepiej grający odtwarzacz przenośny z jakim miałem do czynienia.
Brzmienie:
W trosce o nasze portfele chciałbym móc napisać że "król jest nagi", niestety albo raczej stety to nie prawda. Ultima nie czaruje podbarwianiem, zmiękczaniem, pogrubianiem czy dopalaniem barwy. Czaruje za to wyrafinowaniem, dojrzałością i miażdżąco realistyczną holografią. Brzmienie jest jednocześnie nieśpieszne i skrupulatne, a jednak bardzo dynamiczne, a nawet dramatyczne natomiast zawsze pozbawione agresji i sztucznego wyżyłowania. Wysoce dystyngowany, nieprzyzwoicie bogaty, ale nie strojny sposób podawania dźwięku. Niby dość neutralny jeśli chodzi o balans tonalny, a jednak jest przy tym organiczny, naturalny, a nawet w pewnym stopniu analogowy. Zwłaszcza to ostatnie w moim przypadku jest największym pochlebstwem jakie może otrzymać odtwarzacz nomen omen plików cyfrowych dzięki temu otrzymujemy prezentację wrażliwą i wierną jednocześnie.
Astell&Kern SP2000 i Oriolus Percivali
Wysokie tony doświetlone i widoczne jednak z wrodzoną delikatnością i maślaną gładkością o cudownie wdzięcznym charakterze. Bardzo wyraźne jednak bez choćby śladu agresji. Nie ma żadnych braków jednak ich charakter można określić bardziej jako pieszczotliwy niż bezlitosny.
Średnica nasycona, pełnokształtna, barwna oraz niesłychanie wyrafinowana mimo iż w gruncie rzeczy należy ją określić jako neutralną. Nie odczułem specjalnych zapędów do koloryzacji poprzez dociążanie czy pogrubianie czy też w drugą stronę nadmiernego żyłowania się na sztuczne wyciąganie detalu przez ochłodzenie. Cała para idzie tutaj w... nie, nie w gwizdek, a w wydobycie naturalnego piękna muzyki bez dodatkowego ubarwiania. Co ciekawe zdecydowanie nie mile widziane jest tutaj ukazywanie niedoskonałości nagrań. Oczywiście nie może też być mowy o niewrażliwości na jakość tychże. Różnica jednak jest taka, że słabsze nagrania brzmią nadal pięknie, natomiast te dobre brzmią oszałamiająco. Mamy tutaj naturalne i bezwysiłkowe oddanie emocji.
Nieco osłabiony bas, mimo że schodzi bardzo nisko i nie brakuje mu rytmiczności. Jednak całościowo jest go nieco mniej w porównaniu do graczy, których uważam za najbardziej neutralnych przez co w ciężkiej muzyce elektronicznej może brakować głębokiego łupnięcia. Oczywiście jakieś jest, ale jakby mniej imponujące. W lżejszych gatunkach jest to zupełnie niezauważalne tym bardziej że średnica ma odpowiednią wagę i nasycenie. Bas natomiast raczej boi się wyjść przed szereg nawet jeśli nagranie ku temu sprzyja, jakby bał się przejąć inicjatywę. Słuchawkom grającym przyciężko z nieidealnie kontrolowanym basem może to nawet służyć wcale dobrze, nie można jednak oczekiwać aby SP2000 dociążył i pogłębił niskie rejestry lekko grającym słuchawkom.
Co ciekawe nie czuć aby został przy tym zachwiany balans tonalny bo Ultima nie jest jasno czy lekko grających odtwarzaczem. Wysokie nasycenie i wdzięczny charakter góry sprawiają że wszystko brzmi bardzo spójnie i realistycznie, ba z każdego wręcz porównania SP2000 wychodził zwycięsko jako grający najbardziej naturalnie i autentycznie.
Niesłychanie łaskawy, a nawet zbawienny dla słabszych realizacji. Odnosiłem często wrażenie jakby SP2000 dysponował innym materiałem źródłowym niż mu zaaplikowałem. Ja wiem, że to dziwnie brzmi, ale SP2000 z jednej strony jest wierny, a z drugiej czuć, że najpierw rozkłada nagrania na czynniki pierwsze, impregnuje je jakimś tylko sobie znanym specyfikiem, po czym składa wszystko na nowo tyle, że w już udoskonalonej formie. Podczas tego zabiegu jakikolwiek cyfrowy nalot z nagrań zostaje usunięty, czuć natomiast ogromną swobodę oraz zapas w każdym aspekcie. Bardzo łagodnie rozpoczyna i wykańcza każdy dźwięk poświęcając każdemu elementowi tą samą dozę pieczołowitości.
SP2000 to nie najbliżej czy najprzenikliwiej grający odtwarzacz, a więc i też nie jest najbardziej porywający. To brzmienie bardziej rytmicznie niż krańcowo żywiołowe. Charakter niewymuszony z tym, że super czysty i dokumentnie wyraźny. Perspektywa realistyczna, bez przybliżania, ścieśniania czy też nadmiernego wyławiania małych elementów z tła. Przyznam szczerze, że nie rzucił mnie na kolana od pierwszego odsłuchania. Ok, ogromna rozdzielczość, scena i napowietrzenie jednak taki dwa razy tańszy Chord Hugo 2 szedł w tym jeszcze dalej. Im dłużej jednak z SP2000 przebywałem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że mamy tu do czynienia z prawdziwym dziełem sztuki naturalnego realizmu. Aby docenić różnicę trzeba dysponować odpowiedniej jakości słuchawkami. Parowanie SP2000 ze słuchawkami niskiej, a nawet średniej klasy uważam za pozbawione sensu. Jego potęga nie polega na wyjątkowej efektowności czy graniu w jakimś konkretnym kierunku. Mamy tutaj fenomenalną naturalność i potencjał na dosłowne wgryzienie się w fakturę samego nagrania oraz przede wszystkim nieziemsko prawdziwą holografię. Trzeba jednak dysponować sprzętem towarzyszącym, który będzie w stanie przekazać bez zamazywania te drobne choć arcyważne i fundamentalne w gruncie rzeczy składowe. SP2000 przedstawia dźwięk w sposób mało zbajerowany stawiając na sprawdzone sposoby jak artyzm i wyrafinowanie.
Astell&Kern SP2000 i Shure KSE1200
Holografia niesamowita i jest to jedna z najmocniejszych stron Ultimy. Daleko i blisko, wyżej i niżej, te kierunki z niesamowitą łatwością przychodzi nam tutaj rozróżnić. Wracając do odtwarzaczy z niższej półki te same nagrania wydają się uproszczone, z jedynie namiastką efektu trójwymiarowości. Mimo iż źródła pozorne wcale nie wydają się mniejsze, są one rozmieszczone na mniejszej przestrzeni, a scena dźwiękowa wydaje się ściśnięta. Główne elementy może i są równie wyraźne, ale już drugi plan zaczyna się zamazywać gdzie na SP2000 choć też wydaje się prawidłowo oddalony to nadal jest perfekcyjnie dostrzegalny do ostatniego wybrzmienia. Ultima potrafi jak nic innego, w sugestywny sposób grać na wielu poziomach jednocześnie z tą samą pilnością zupełnie jak grupa muzyków na żywo. Ta poprawa przestrzenności i holografii zmienia nagrania na tyle, że naprawdę można odnieść wrażenie iż są to nowe aranżacje czekające tylko aby je odkryć ponownie. Dzięki czarnemu jak kosmiczna pustka tłu, drobne detale mogą pozostać z tyłu, nadal będąc dostrzegalnymi. Przekładanie kartek, przesuwanie ręką po instrumencie, nabieranie powietrza są słyszalne bez potrzeby sztucznego doświetlania i wyostrzania. Przy tym szczegółowość to prawdziwa ekstraliga jednak to co robi największe wrażenie to w jak nienachalny sposób to bogactwo jest przekazywane. Choć dźwięk nie jest podawany z bardzo bliska to dzięki niebywale wyraźnemu obrazowi kompletnie nie czuć żadnego sztucznego dystansu do muzyki.
Powrót do innych, niższej klasy choć i zarazem sporo tańszych odtwarzaczy jest mocno odczuwalny. Duża, wydawać by się mogło wcześniej przestrzeń, staje się nagle niezbyt imponująca natomiast głębia i trójwymiar ulegają sporemu spłaszczeniu. Może i jest bardziej żywiołowo, ale jednak przy tym również bardziej agresywnie. Nie jest tak naturalnie ani tak bogato. SP2000 gra tak pięknie, a przy tym naturalnie iż mimo, że uważam siebie za wielbiciela źródeł lekko ciepłych i podbarwionych powitałbym go u siebie z otwartymi ramionami. W zasadzie jedyne co mnie powstrzymuje przed sprawieniem sobie takiego prezentu jest mocno zaporowa cena. Niemal siedemnaście tysięcy to dużo nie tylko jak na odtwarzacz przenośny tylko w ogóle. Niewiele jest osób, które przejdą obok takiej kwoty obojętnie. Zapytasz więc czy warto? Jeśli Twoja ulubiona filmowa kwestia to "cena nie gra roli" to tak, warto bo w końcu jest to mimo wszystko najlepiej grający odtwarzacz przenośny z jakim miałem do czynienia.
Porównania:
Flagowy Astell&Kern A&Ultima SP2000 nie zawodzi. Wykonanie iście luksusowe, daleko w przód wybiegające w stosunku do konkurencji. System ładny, świetnie działający, dojrzały i doposażony w pełną obsługę serwisów streamingujących. Najbardziej niesamowite jest jednak to jak brzmi. Super szczegółowo, przestrzennie, holograficznie, realistycznie, a jednak naturalnie, organicznie i z nutą analogowej maniery. Zdecydowanie odtwarzacz dla oczekujących tego co najlepsze. Minusy w zasadzie widzę tylko dwa w postaci wagi samego urządzenia i ceny. Z tym pierwszym da się jeszcze jakoś żyć natomiast to drugie niestety dość mocno zawęża grupę docelową dla co bardziej zamożnych. Jeśli jednak nie odstrasza Cię ona to nie pozostaje mi nic innego jak Ultimę zarekomendować jako najlepiej brzmiący odtwarzacz na rynku.
Strona producenta: https://www.astellnkern.com/
Serdecznie dziękuję MP3Store.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Chord Hugo 2 (Recenzja) - z punktu widzenia technikaliów robi większe wrażenie. Źródła pozorne są obszerniejsze, tak samo jak przestrzeń, ilość powietrza czy też precyzja, impakt oraz większa bezpośredniość. Każdy element wydaje się mieć większe znaczenie. Z drugiej strony Hugo w całej swej precyzji gra też bardzo poważnie i intensywnie oraz jest przy tym bezlitosny dla słabych realizacji. SP2000 nie będąc wcale podkolorowanym jest o wiele bardziej wyrafinowany, mniej skupia się na samych nagraniach, a bardziej na zawartej w nich muzyce. Hugo 2 sprawia wrażenie bardziej żywiołowego, ale też przy tym pośpiesznego i niezbyt barwnego. Ultima gra spokojniej, barwniej, cieplej oraz bardziej organicznie. Hugo 2 gra lepiej i bardziej efektownie, natomiast Ultima gra ładniej i w bardziej stonowany choć nadal realistyczny sposób. Hugo 2 jest większy i równie ciężki oraz trudniejszy użytkowo wymagając źródła sygnału cyfrowego jest natomiast niemal dwa razy tańszy.
Sony WM1A (Recenzja) - sądziłem, że cechą którą Sony będzie w stanie nawiązać walkę z Ultimą będzie wielkość przestrzeni i głębia. Niespodziewanie został on tutaj natychmiastowo zdeklasowany. Ultima gra szerzej i układa elementy na znacznie większej powierzchni. Przy przesiadce na Sonego wszystko wydaje się ściśnięte, niektóre elementy wręcz muszą stanąć jeden za drugim aby się pomieścić gdzie w Ultimie jest miejsce dla wszystkiego. Rozdzielczość, czystość, ogłada, precyzja - wszystko to po stronie Ultimy. Jedynym elementem, którym Sony robi wrażenie nawet na Ultimie jest bas. Nie żeby Ultima była tutaj jakimś ułomkiem, jednak WM1A wyciska więcej niskich częstotliwości bez ich zamulania za to z większym impaktem. WM1A w porównaniu do Ultimy sporo elementów pogrubia, przy tym je zaokrąglając przez co nie jest aż tak krańcowo szczegółowy. WM1A gra bliżej i bardziej do słuchacza gdzie SP2000 z lekkim dystansem tyle, że bardziej czysto i wyraźnie. Mimo że Sony sprawia wrażenie bardziej muzykalnego i barwnego wypada lekko zbyt efekciarsko na tle niewymuszonej naturalności z Ultimy. Sony jest niewiele mniejszy ale grubszy za to o wiele lżejszy. Posiada szybciej działający choć prostszy system oraz nie posiada obsługi serwisów streamingujących. Ultima ma ładniejszy, bardziej funkcjonalny i nowoczesny system, ale jest niemal trzy razy droższa.
Cowon Plenue S (Recenzja) - ocieplony choć w tym przypadku najlepiej powiedzieć, że jest słodszy. Bardzo wysoka szczegółowość w obydwu, z tym że Plenue S sprawia wrażenie bardziej skupionego i podającego aksamitny dźwięk bliżej słuchacza. Jest przy tym niesamowicie emocjonalny i uwodzicielski. Ultima jest równie naturalna, ale bardziej powściągliwa w emocjach stawiając bardziej na realizm niż podbarwienie. Największa różnica jednak to przestrzeń. Plenue S w porównaniu do bardzo szerokiej i napowietrzonej sceny z Ultimy gra wręcz intymnie i bez rozmachu. Plenue S równie dobrze wychwytuje wskazówki przestrzenne jednak ze względu na nie aż tak imponującą scenę nie jest w stanie nimi tak czarować jak Ultima. Plenue S jest mniejszy i o wiele lżejszy jednak nie posiada żadnych możliwości łączności bezprzewodowej. Jest za to dwa razy tańszy.
Sony WM1A (Recenzja) - sądziłem, że cechą którą Sony będzie w stanie nawiązać walkę z Ultimą będzie wielkość przestrzeni i głębia. Niespodziewanie został on tutaj natychmiastowo zdeklasowany. Ultima gra szerzej i układa elementy na znacznie większej powierzchni. Przy przesiadce na Sonego wszystko wydaje się ściśnięte, niektóre elementy wręcz muszą stanąć jeden za drugim aby się pomieścić gdzie w Ultimie jest miejsce dla wszystkiego. Rozdzielczość, czystość, ogłada, precyzja - wszystko to po stronie Ultimy. Jedynym elementem, którym Sony robi wrażenie nawet na Ultimie jest bas. Nie żeby Ultima była tutaj jakimś ułomkiem, jednak WM1A wyciska więcej niskich częstotliwości bez ich zamulania za to z większym impaktem. WM1A w porównaniu do Ultimy sporo elementów pogrubia, przy tym je zaokrąglając przez co nie jest aż tak krańcowo szczegółowy. WM1A gra bliżej i bardziej do słuchacza gdzie SP2000 z lekkim dystansem tyle, że bardziej czysto i wyraźnie. Mimo że Sony sprawia wrażenie bardziej muzykalnego i barwnego wypada lekko zbyt efekciarsko na tle niewymuszonej naturalności z Ultimy. Sony jest niewiele mniejszy ale grubszy za to o wiele lżejszy. Posiada szybciej działający choć prostszy system oraz nie posiada obsługi serwisów streamingujących. Ultima ma ładniejszy, bardziej funkcjonalny i nowoczesny system, ale jest niemal trzy razy droższa.
Cowon Plenue S (Recenzja) - ocieplony choć w tym przypadku najlepiej powiedzieć, że jest słodszy. Bardzo wysoka szczegółowość w obydwu, z tym że Plenue S sprawia wrażenie bardziej skupionego i podającego aksamitny dźwięk bliżej słuchacza. Jest przy tym niesamowicie emocjonalny i uwodzicielski. Ultima jest równie naturalna, ale bardziej powściągliwa w emocjach stawiając bardziej na realizm niż podbarwienie. Największa różnica jednak to przestrzeń. Plenue S w porównaniu do bardzo szerokiej i napowietrzonej sceny z Ultimy gra wręcz intymnie i bez rozmachu. Plenue S równie dobrze wychwytuje wskazówki przestrzenne jednak ze względu na nie aż tak imponującą scenę nie jest w stanie nimi tak czarować jak Ultima. Plenue S jest mniejszy i o wiele lżejszy jednak nie posiada żadnych możliwości łączności bezprzewodowej. Jest za to dwa razy tańszy.
Astell&Kern SP2000 i Sony Z1R
Podsumowanie:
Flagowy Astell&Kern A&Ultima SP2000 nie zawodzi. Wykonanie iście luksusowe, daleko w przód wybiegające w stosunku do konkurencji. System ładny, świetnie działający, dojrzały i doposażony w pełną obsługę serwisów streamingujących. Najbardziej niesamowite jest jednak to jak brzmi. Super szczegółowo, przestrzennie, holograficznie, realistycznie, a jednak naturalnie, organicznie i z nutą analogowej maniery. Zdecydowanie odtwarzacz dla oczekujących tego co najlepsze. Minusy w zasadzie widzę tylko dwa w postaci wagi samego urządzenia i ceny. Z tym pierwszym da się jeszcze jakoś żyć natomiast to drugie niestety dość mocno zawęża grupę docelową dla co bardziej zamożnych. Jeśli jednak nie odstrasza Cię ona to nie pozostaje mi nic innego jak Ultimę zarekomendować jako najlepiej brzmiący odtwarzacz na rynku.
Strona producenta: https://www.astellnkern.com/
Serdecznie dziękuję MP3Store.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz