Gościłem już u siebie niesamowity, hybrydowy model Legend X, ale amerykański Empire Ears nie spoczywa na laurach i tym razem przyszło mi się zapoznać z modelem zaprezentowanym kilka miesięcy temu pod nazwą Valkyrie. Jest on tańszy od 7 przetwornikowej Legendy, ale nadal daleko tutaj do produktu budżetowego. Wydawać by się mogło, że 3 przetworniki to niewiele jednak mowa tutaj o hybrydzie z wykorzystaniem, aż trzech różnych technologii. Za bas odpowiada znany z flagowych konstrukcji, firmowy subwoofer pod nazwą Weapon IX, za średnicę przetwornik armaturowy, a za wysokie przetwornik elektrostatyczny. Musiałem sprawdzić jak się takie zestawienie sprawdza w praktyce.
Wygląd, budowa i akcesoria:
Pudełko, w którym dostarczane są słuchawki jest identyczne jak w Legend X. Prezentuje się okazale i elegancko. Wyżej eksponowane są słuchawki, a poniżej znajduje się szufladka z akcesoriami.
Oprócz słuchawek przy zakupie otrzymujemy:
- szczoteczkę do czyszczenia
- firmową ściereczkę
- naklejki z logo producenta
- tipsy Final Audio E Type wraz z metalowym organizerem
- metalowe, zakręcane etui
Etui jest ciężkie i pięknie obrobione. Dzięki głęboko żłobionemu logo producenta i połyskliwym krawędziom prezentuje się wspaniale. Środek wyścielono miękkim materiałem.
Słuchawki wykonane są z doskonale obrobionego tworzywa sztucznego bez widocznych szpar czy łączeń. Piękne fronty z trójwymiarową teksturą w kolorach przywodzących na myśl pawi ogon. Nie zabrakło również złotego logo producenta zatopionego pod powierzchnią. Wielkościowo średnie, dobrze wyprofilowane i mało wystające z ucha. Komfort oceniam na piątkę. Trzeba jednak zauważyć iż pojawia się tutaj podczas aplikacji wyczuwalny driver flex czyli charakterystyczny szelest przetwornika dynamicznego. Nie jest on bardzo duży czy nieprzyjemny, tym niemniej jest tutaj obecny. Tłumienie pasywne ze względu na wentylowane obudowy jest tylko dobre za to w połączeniu z solidną ilością basu otrzymujemy w efekcie wysoki stopień izolacji.
Shure KSE1500, Empire Ears Legend X, Empire Ears Valkyrie, Campfire Vega, Ibasso IT01s
Pleciony kabel typu 2 pin jest miękki, lekki i przyjemny w dotyku do tego super wysokiej jakości oraz w zasadzie pozbawiony efektu mikrofonowego. Nic dziwnego skoro to Effect Audio Eros II z rodowanym wtykiem. Zazwyczaj za kabel tej klasy trzeba słono dopłacić, a tutaj mamy go już w standardzie. Egzemplarz testowy wyposażono w złącze 3,5mm natomiast podczas zakupu można wybrać opcje zbalansowane 2,5mm i 4,4mm.
Nie są to pierwsze testowane przeze mnie słuchawki z wykorzystaniem trzech różnych technologii, bo miałem już wcześniej przyjemność przetestować Noble Khan (Recenzja). Tam oprócz dynamika i przetworników armaturowych wysokie tony oddano we władanie przetwornikowi piezo-elektrycznemu. Empire Ears Valkyrie również używa kombinacji dynamika i armatury, ale oprócz tego wykorzystano przetwornik elektrostatyczny firmy Sonion. Trzeba jednak zauważyć iż jest to w zasadzie odmiana elektretowa. Sam przetwornik zarówno w elektrecie jak i elektrostacie jest bardzo podobny i opiera się na bardzo cienkiej, lekkiej, całkowicie płaskiej membranie. Różnica objawia się w sposobie dostarczanego ładunku potrzebnego do jej poruszania. Typowe elektrostaty wymagają bowiem wysokiego napięcia rzędu setek voltów i na ten przykład cała gama modeli słuchawek Stax, Sennheiser Orpheus czy też Shure KSE1500 wymaga do pracy osobnego, aktywnego wzmacniacza nazywanego w przypadku elektrostatów energizerem. Jeśli chodzi o elektrety ładunek o określonej wartości może być albo zawarty w membranie na stałe albo dostarczany przez mały transformator podbijający napięcie i tak to własnie odbywa się w przypadku przetworników Sonion'a.
Warto dodać iż Valkyrie jak na IEMy są dość wymagające co do zapotrzebowania na prąd. Może nie jakoś nadzwyczajnie, ale po podłączeniu do przysłowiowego ziemniaka może nam po prostu zabraknąć skali głośności. Dedykowany odtwarzacz przenośny oferujący przynajmniej rozsądną moc jest wysoce zalecany.
Bardzo ciekawa kompozycja wyrazistej średnicy i wysokich tonów zestawiona z mocno dociążonym basem ze zmiękczonym impaktem. Połączenie ciepła z przejrzystością. Brzmienie jednocześnie masywne i wyluzowane na dole oraz super wyraźne i ubarwione na górze. Nie nazwałbym ich męczącymi, ale nie są to też specjalnie naturalne czy organicznie brzmiące słuchawki. Zdecydowanie za to udaje im się przyśpieszać bicie serca. Mamy tutaj brzmienie bardzo bliskie, bezpośrednie i angażujące o nadzwyczajnie wysokiej muzykalności.
Bas jest potężny, krągły i skłania się bardziej ku masywności niż idealnej precyzji impaktu choć nie można mu odmówić sporej szybkości w tym co robi. Potrafi poruszyć duże ilości powietrza i porządnie zatrząść parkietem. Nie jest to, aż tak monstrualna ilość jak w Legend X jednak maniera podawania jest bardzo podobna. Owszem jest go mniej, sprawia wrażenie szybszego i bardziej zwartego jednak nadal jest zaokrąglony z masywnym i przyjemnie miękkim impaktem. Nie jest też tak wszędobylski jak ten z Legend X acz nadal stanowi jeden z najgłówniejszych elementów brzmienia. Nie ma co się oszukiwać basu jest tutaj nadal co nie miara i potrafi zagrzmieć wcale nie żarty w bardzo sugestywny sposób niejednokrotnie wywołując u mnie mimowolny odruch spojrzenia w okno czy to może, aby nie nadchodzi gromowładna burza. W odróżnieniu od Legend X sprawia wrażenie bardziej elastycznego i nieźle wygimnastykowanego pomimo nadal słusznej choć mniejszej kubatury.
Niższa średnica za basem i nie obraziłbym się gdyby była bardziej widoczna. Męskim wokalom czasami brakuje prezencji i takiej solidnej bezpretensjonalnej męskiej siły przebicia, która dodała by im więcej pewności siebie w walce z basem i górą pasma. Nie można natomiast jej odmówić dociążenia i wokale doskonale oddają męską chrypę i głębię. Wyższa średnica za to super wyraźna, mimo że nie bardzo bliska to wyróżniająca się na tle reszty krajobrazu. Damskie wokale wypadają świetnie z charakterystyczną kobiecą lekkością. Są wyraziste, ale bez wymuszonej ostrości. Nie powiedziałbym, że mają tendencję do sybilizowania czy bycia nieprzyjemnymi, ale są dość ostro i stanowczo nakreślone. Są przez to bardzo klarowne i szczegółowe choć traci na tym nieco naturalność, a zyskuje efektowność i moc przekazu. Przekazują miażdżącą ilość niuansów i kipią emocjami.
Wysokie tony mocno obecne choć bez ekstremalnie dalekiego rozciągnięcia. Ich rozdzielczość jest wysoka i dodają sporo powietrza, zresztą w porównaniu do innych modeli Empire Ears jak Vantage, Phantom, Nemesis czy Legend X to właśnie Valkyrie wydają się najjaśniejsze i najlepiej napowietrzone. Soprany są błyskotliwe jednak sprawiają wrażenie nieco odchudzonych. Talerze perkusyjne i inne dzwoneczki są bardzo efektowne i zadziorne, a nawet chrupiące natomiast naturalność czy wyrafinowanie nie jest ich najmocniejszą stroną. Wysoka góra przykładowo niespecjalnie lubi się talerzami perkusyjnymi w słabych realizacjach. Nie są może one nieprzyjemne natomiast zdarza im się zgubić selektywność i zaszeleścić co słychać tym bardziej iż ten element jest bardzo mocno eksponowany.
Empire Ears Valkyrie i Sony WM1A
Przestrzeń nie jest najszersza, ale nadal dobra. Najwięcej dzieje się przed słuchaczem w piękny sposób malując każdy element warstwa po warstwie z genialną holografią. Co ciekawe scena zdaje się mocno rozciągać w górę, niejednokrotnie będąc wyższą niż szerszą. Nie jest to może zbyt realistyczne, ale za to jest ekstremalnie efektowne potęgując wrażenie monumentalności. Rozdzielczość bardzo wysoka i imponująca ogólna szczegółowość z ogromnymi w skali źródłami pozornymi. Niesamowicie wymownie oddane są transjenty z dźwiękami wręcz eksplodującymi na płaszczyznach. Najlepiej jak mogę to scharakteryzować to tak jakby każdy dźwięk pojawiał się w akompaniamencie satysfakcjonującego kliknięcia jak podczas pstrykania palcami.
Zdarza się iż pewne elementy w zależności od nagrania mogą zabrzmieć nieco zbyt chudo lub nazbyt zachowawczo. Przykładowo w metalu jesteśmy w stanie uchwycić nowe detale w postaci tekstur, których nigdy wcześniej nie słyszeliśmy podczas gitarowych riffów, ale jednak kosztem pewnego rozrzedzenia czy też osłabienia natarcia zwyczajowej ściany dźwięku tworzonej przez wspomniane gitary. Jest bardzo wyraźnie, super rozdzielczo i holograficznie tym nie mniej z nienależytym fundamentem. Męska chrypa potrafi się zagubić będąc gdzieś na tylnym siedzeniu, a perkusyjny werbel może wydać się odrobinę pustawy. Nie są to jakieś ogromne negatywy i są słyszalne jedynie w pewnych nagraniach tym nie mniej jeśli oczekuje się perfekcyjnie zachowanego tembru i większej naturalności z bez utraty takiej maniery oddania basu sugeruję spojrzeć w kierunku modelu Vantage, a jeszcze lepiej Legend X. Valkyrie zdecydowanie stawiają nacisk na bycie efektownymi oferując nowe i unikalne doznania.
Empire Ears Valkyrie i Ibasso DX160
Porównania:
Shure KSE1200 (Recenzja) - posiadają o wiele równiejszy, wręcz zachowawczy balans tonalny w porównaniu do bardziej ekscytującego z Valkyrie. Basu w Shure mniej, twardszy, o w zasadzie wzorowej dyscyplinie i super precyzyjnym impakcie. W Valkyrie bas wydaje się wypasiony, zawadiacki i przyjemnie miękki z masywnym impaktem. Średnica w Shure traktowana jednakowo od niższej do wyższej z dobrym acz nieprzesadnym dociążeniem i lekkim ciepłem. W Valkyrie niższa średnica grubsza i bardziej dociążona choć lekko z tyłu, wyższa za to cieńsza i mniej dociążona niż w Shure choć równie wyraźna. Wysokie tony zdecydowanie mocniej zaakcentowane w Valkyrie choć nie sięgają aż tak daleko jak te w Shure. Pomimo iż bardzo efektowne i o imponującej jakości, Valkyrie potrafią pogubić się w słabszych realizacjach. Wysokie tony w Shure mocno obecne choć mniej niż w Valkyrie. Sprawiają wrażenie spokojniejszych lepiej dociążonych i o pełniejszych kształtach. O wiele lepiej radzą sobie ze słabymi realizacjami. Valkyrie grają dość wąsko w porównaniu do bardzo szerokiej sceny z Shure. KSE1200 są mniejsze i bardzo wygodne, ale posiadają nieodpinany, gruby i dość ciężki kabel z efektem mikrofonowym. Wymagają też do pracy dedykowanego wzmacniacza. Valkyrie są większe, ale i tak zapewniają bardzo wysoki komfort, a tak że dostajemy o wiele bardziej przyjazny i odpinany kabel w zestawie.
Oriolus Mellianus (Recenzja) - grubsze, gęstsze, gładsze, łagodniejsze, ale i przekrojowo bardziej masywne choć chłodniejsze. Równiejszy balans tonalny, tu i ówdzie posłodzony i z dodaną głębią. Basu mniej, o większej choć nie idealnej dyscyplinie. Średnica bliższa i dość neutralna. Wysokie tony słabiej zaznaczone i oddane wystarczająco, bez wyżyłowania. W swoim przekazie są dość uniwersalne ale nie jakoś specjalnie efektowne. Przy nich Valkyrie wydają się ekscytujące z dużym naciskiem na bas i wysokie. Średnica bardziej dociążona na dole i mniej dociążona na górze choć bliższa w Oriolusach. Valkyrie grają bardziej bezpośrednio, wyraźniej i z bardziej sugestywną holografią. Mellianusy wydają się spokojniejsze i bezpieczne. Wielkościowo podobne, ale Mellianusy mają grubszą i krótszą tulejkę przez co wygoda stoi po stronie Valkyrie. Mellianusy posiadają bardzo dobry kabel choć bardziej sztywny i cięższy z lekkim efektem mikrofonowym.
Empire Ears Legend X (Recenzja) - więcej basu o podobnej charakterystyce co w Valkyrie, ale jednak w Legend X wszystko w nim jest podniesione do kwadratu przez co również wszystko inne podporządkowywane jest właśnie pod bas. Valkyrie mimo, że nie są słabeuszem to jednak pod względem jakości i dyscypliny wypadają lepiej. Średnica Legend X mocno dociążona, organiczna i słodka. Valkyrie stawiają bardziej na klarowność i wyrazistość na czym cierpi nieco naturalność. W Legend X wysokie tony łagodniejsze, o pełniejszych kształtach i wręcz kremowe w porównaniu do bardziej zadziornych, chudszych i mocniej zaakcentowanych z Valkyrie. Skala wielkości elementów podobna jednak Legend X grają szerzej. Kształt w zasadzie identyczny, a jedyna różnica to większa grubość Legend X przez co bardziej wystają z uszu co jednak w zasadzie nie ma wpływu na komfort noszenia.
Podsumowanie:
Empire Ears konstruując słuchawki najwyraźniej nie bawi się w półśrodki i raczej nie celuje w zachowawcze brzmienie. Tak właśnie też jest w przypadku Valkyrie, gdzie użyto aż trzech technologii i zdecydowanie skierowano się w kierunku efektowności. Dzięki temu brzmienie jest nie tyle niecodzienne co pod pewnymi względami wręcz unikatowe. Pomimo nie niskiej ceny robią ogromne wrażenie i dają masę ekscytującej przyjemności podczas odsłuchów. Nie są to moim zdaniem najbardziej naturalnie czy uniwersalnie grające słuchawki, ale oferują coś czego próżno szukać w innych konstrukcjach.
Strona producenta: https://empireears.com/
Serdecznie dziękuję Audeos.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Dodatkowo specjalnie dla czytelników został przygotowany kod rabatowy: nervosa5 dający -5% na całą ofertę sklepu.
Komentarze
Prześlij komentarz