Do niedawna Shanling był mi kompletnie nie znaną firmą z dalekiego wschodu. Mój pierwszy kontakt z ich najmniejszym odtwarzaczem M0 zrobił na mnie jednak tak pozytywne wrażenie swoim wyrafinowanym brzmieniem iż od razu ustawiłem się w kolejce do testów ich najnowszego i najdroższego zarazem odtwarzacza. Jest to gorąca jeszcze nowość, która debiutuje na rynku dosłownie w tym momencie. Czy Shanling M5s podoła w zatłoczonym już mocno przedziale odtwarzaczy z okolic 2tys zł?
Wygląd i budowa:
Tradycyjne schludne pudełko opisujące główne cechy urządzenia.
Zawartość bardzo uboga bo poza samym odtwarzaczem w środku znajduje się jedynie kabel usb. Co prawda producent oferuje estetyczne etui jako akcesorium, ale moim zdaniem jakieś nawet najprostsze powinno znaleźć się w zestawie fabrycznym.
Można dać się łatwo zwieść iż cały front zajmuje ekran dotykowy jednak po jego uruchomieniu okazuje się że wyświetlacz to jedynie około 60% przodu. Ekran jest bardzo dobrej jakości od strony rozdzielczości i kolorów oraz bardzo żwawo reaguje na dotyk. Delikatnie jednak smuży przy przewijaniu co nie irytuje, jednak jest zauważalne.
Góra
Lewy bok - przyciski play/next/back, slot na karty micro sd pod klapką
Prawy bok - pokrętło głośności i włącznik jednocześnie
Dół - złącze usb typ-c, wyjście słuchawkowe 3,5mm oraz zbalansowane 2,5mm
Moc na wyjściach słuchawkowych jest wysoka i nie będzie problemu z poprawnym wysterowaniem każdych słuchawek przenośnych, a na zbalansowanym nawet i tych stacjonarnych. Zastosowano we wnętrzu magnetyczne przełączniki które wydają charakterystyczny klik podczas uruchamiania i wyłączania playera słyszalny gołym uchem. Wyjście słuchawkowe zostało dobrze odizolowane i mało słyszalne pyknięcia są odczuwalne jedynie podczas manualnej zmiany nagrań. Gdy funkcja Gapless jest uruchomiana i nagrania postępują jedno po drugim panuje absolutna cisza w tle. Czas pracy deklarowany na 17 godzin to bardzo dobry wynik i cieszy mnie że to kolejny odtwarzacz któremu bliżej do 20 godzin niż 10 które jeszcze niedawno były smutnym standardem. Nie ma żadnej pamięci dostępnej dla użytkownika, jedynie jeden slot na karty sd oraz możliwość podłączenia zewnętrznej pamięci, np pendrive przez kabel OTG.
System i funkcje:
M5s pracuje pod autorskim systemem operacyjnym opartym na linuxie. System wygląda bardzo podobnie do tego z M0 jednak obsługa ze względu na większy ekran jest o wiele łatwiejsza. Wszystko jest tam gdzie być powinno, działanie jest szybkie i dość płynne. Animacje przy przejściach między ekranami czy scrollowanie to nie ostatnie słowo w temacie płynności, ale jak na odtwarzacz przenośny jest dobrze. Uruchamianie trwa około 10 sekund czyli nie jest źle ale można szybciej. Skan 200gb karty sd wypełnionej muzyką natomiast, zajął tylko kilka minut.
Wszystkie najważniejsze funkcje które nowoczesny odtwarzacz powinien posiadać znajdują się na pokładzie. Mamy więc szeroką gamę obsługiwanych formatów, wyświetlanie okładek, funkcję gapless, usb dac oraz equalizer - ten ostatni dosyć ograniczony (o tym w sekcji Brzmienie) ale jednak jest.
M5s wyposażono w funkcje sieciowe pod postacią wifi i dwu kierunkowego bluetooth. Wifi nie służy niestety do obsługi serwisów streamingujących. Możemy za to dzięki niemu używać funkcji DLNA, Airplay oraz istnieje możliwość aktualizacji oprogramowania bezpośrednio po przez sieć.
Dzięki Bluetooth możemy bez problemu użytkować słuchawki bezprzewodowe czy uzyskać dostęp do serwisów streamingujących z telefonu, który wyśle nam sygnał. Zaimplementowano w zasadzie wszystkie formaty które można spotkać łącznie z LDAC oferującym obecnie najwyższą jakość przepływu sygnału bezprzewodowego.
Brzmienie:
To już na tyle wysoki poziom że duże odstępstwa od neutralnego balansu tonalnego nie mają miejsca. Brzmienie jest wyrafinowane, gładkie, bogate w detal, przejrzyste i dosłownie zroszone odrobiną ciepła i odprężenia podkreślającymi niebagatelną muzykalność. Nie tworzy bariery między słuchaczem, nie czuć żadnego sztucznego woalu czy mgiełki, jedynie cofa się w pół kroku do tyłu odsuwając słuchacza z niebezpiecznej strefy potencjalnego rażenia sybilizantami, ostrościami i ziarnistością nagrań. Wprowadzony lekki dystans do dźwięku łagodzi przy okazji impakt i żywiołowość. Trochę głupio to zabrzmi, ale w zasadzie nie jest to słyszalne za to trochę odczuwalne w bezpośrednich porównaniach.
Wysokie tony doskonałej jakości. Klarowne, gładkie, w pełni realistycznie oddają wybrzmienia talerzy perkusyjnych ale nie jest to ostatnie słowo jeśli chodzi o ich doświetlenie, wyciąganie detali i smaczków. Ciężko tu już mówić o złagodzeniu, po prostu ich barwa jest o jeden ton niższa od całkowitej neutralności.
Średnica umiarkowanie ocieplona, miękka, plastyczna, nasycona ale w żadnym razie nie rozmemłana. Wyższa średnica w wąskim zakresie brzmi za to bardziej powściągliwie przez co drapieżnie zrealizowany werbel w nagraniach nie jeży skóry na rękach. Pozytywnym efektem ubocznym tego zabiegu jest uderzająca tolerancja dla słabszych nagrań oraz łatwość w poprawie sucho i ostro brzmiących słuchawek.
Bas w środkowej jego części podany neutralnie, bez podbicia czy odchudzenia. Bardziej barczyście oddano niższą jego część i w zależności od nagrania potrafi on pozytywnie zaskoczyć swoim wymiarem. Nie ma on specjalnie masywnego impaktu jednak jest pełen temperamentu, a sam poziom jakościowy jest iście imponujący i bez choćby najmniejszego uchybienia. Jest szybko, punktualnie, sprężyście oraz w zależności od nagrania może być zarówno twardo jak i miękko.
Bardzo dobra jest rozdzielczość i naprawdę wysoka przejrzystość. Nie rzuca się to tak jak w przypadku innych odtwarzaczy przez pewne osłabienie impaktu i bezpośredniości. Przestrzeń jest duża, a dźwięk kreowany jest raczej przed słuchaczem dzięki czemu mamy szansę oglądać wyrafinowany spektakl z bezpiecznej odległości i w całości możemy docenić kunszt artystów. Na pochwałę zasługują również doskonała stereofonia i holografia. Nie mam zastrzeżeń również do dynamiki jednak znowu osłabiony impakt w całym zakresie oraz kreowanie dźwięku raczej przed słuchaczem utrudnia w pełni jej docenienie. Nagły atak sekcji dętej po cichym fragmencie nie zburzy nam fryzury.
M5s to zdecydowanie odtwarzacz dla melomanów, oferujący wyrafinowane brzmienie do pewnego stopnia zachowawcze jednak bardzo wysokiej klasy i o wydatnej szczegółowości. Nie można odmówić dźwiękowi braku adrenaliny, jest to jednak adrenalina podawana w odmierzonych dawkach. Coś jak przejazd na kolejce górskiej w lunaparku. Z całą pewnością przyśpiesza bicie serca jednak nie wykracza poza strefę bezpieczeństwa. Dzięki temu słucha się go z przyjemnością godzinami i to w zasadzie ze wszystkimi słuchawkami które do niego podłączałem.
Shanling musi popracować na implementacją equalizerów bo ten w M0 (Recenzja) w zasadzie nie działa. Z kolei w M5s oferuje dosyć ograniczony poziom zmian jedynie w zakresie +/- 6db dla danego pasma, a do tego nawet przy tak niedużych zmianach pojawiają się stosunkowo duże przestery i clipping. Jest to spowodowane prawdopodobnie tym, że nie kompensuje uruchomienia equalizera obniżeniem głośności. Całe szczęście fabrycznie oferowane brzmienie nie wymaga specjalnych ingerencji.
Tradycyjnie zaimplementowano również funkcję zmiany filtrów cyfrowych, które wprowadzają subtelne zmiany, głównie na górze pasma. Ich działanie opisałem szczegółowiej w przy okazji Ibasso DX120 (Recenzja). Zmiany w przypadku M5s są tożsame i jeśli kogoś to ciekawi to testy głównie wykonywałem przy użyciu filtra Sharp Roll-Off.
Tradycyjnie zaimplementowano również funkcję zmiany filtrów cyfrowych, które wprowadzają subtelne zmiany, głównie na górze pasma. Ich działanie opisałem szczegółowiej w przy okazji Ibasso DX120 (Recenzja). Zmiany w przypadku M5s są tożsame i jeśli kogoś to ciekawi to testy głównie wykonywałem przy użyciu filtra Sharp Roll-Off.
Porównania:
Ibasso DX120 (Recenzja) - chudszy, jaśniejszy z większą przestrzenią, bardziej bezpośredni i analityczny choć niepozbawiony muzykalności. Shanling sprawia wrażenie bardziej nasyconego, bogatszego ale i stonowanego i ciemniejszego. Nie wyciągnie ostatniego detalu z audiofilskich nagrań tak jak DX120 ale za to jest w stanie ukryć wady słabszych realizacji. Łatwiej będzie też o dobranie synergii ze słuchawkami ze względu na bardziej wyrozumiały charakter Shanlinga. Obydwa są bardzo poręczne, niezbyt duże i łatwe w użytku na co dzień. Jeśli chodzi o funkcjonalność to trochę lepszy jest M5s z obsługą Bluetooth i wifi gdzie DX120 jest całkowicie pozbawiony funkcji sieciowych za to w zanadrzu ma dwa sloty na karty sd i możliwość używania szybkich ładowarek.
Ibasso DX150 (Recenzja) - z założenia stara się uzyskać podobny efekt, który daje M5s czyli ocieplona i przyjazna neutralność jednak każdy z nich robi to na swój sposób. Ibasso jest całościowo bardziej masywny, grubszy z o wiele większym impaktem jednak bardziej zaokrągla krawędzie i pomimo trochę jaśniejszego brzmienia posiada mniej zaznaczone wysokie tony. Ibasso gra z bardziej rockowym charakterem natomiast Shanling w bardziej wyrafinowany i spokojniejszy sposób. Ibasso z pełnym androidem i wymiennymi modułami wzmacniaczy jest o wiele bardziej funkcjonalny i konfigurowalny za to Shanling jest znacznie bardziej poręczny, lżejszy i wykonany z większą pieczołowitością.
Shozy Alien+ (Recenzja) - to prawdziwa jazda bez trzymanki w porównaniu do spokojniejszego Shanlinga. Wszystko jest podane w bardziej intensywny, większy, surowy i angażujący sposób. M5s to jak oglądanie połykacza ognia z bliskiej, ale jednak bezpiecznej odległości. W przypadku Aliena połykaczem ognia jesteś Ty sam. Nie muszę chyba mówić że po spektaklu jeden na pewno pojedzie do domu, a drugi albo do domu albo do szpitala. Obydwa są dosyć poręczne ale obsługa czy praca na jednym ładowaniu to już inna para kaloszy. Alien+ to prawdziwy obóz przetrwania, gdzie Shanling to weekend all inclusive w Spa.
Sony WM1A (Recenzja) - uderzająco podobna filozofia oparta na spokoju i wyrafinowaniu. Nie ma jednak niespodzianki i trzy razy droższy, większy i cięższy WM1A wszystko robi bardziej. Jest pełniejszy, cieplejszy z większym impaktem, bliżej i szerzej podaje dźwięk o jeszcze większej precyzji. W gruncie rzeczy jak się na tym głębiej zastanowić to M5s stanowi niezłą i o wiele tańszą alternatywę.
Podsumowanie:
Podsumowanie:
Shanling M5s to więcej niż bardzo kompetentny odtwarzacz. Może on bez kompleksów stawać w szranki z liderami segmentu. Brzmienie jest bardzo uniwersalne, przystępne, bogate, a przy tym zadziwiająco szczegółowe ale przede wszystkim sprawia ogromną radość i nigdy nie męczy. System jest szybki, intuicyjny i łatwy w obsłudze. Drobne niedociągnięcia z pewnością zostaną poprawione w aktualizacjach bo pamiętajmy że odtwarzacz dopiero co debiutuje. Ptaszki ćwierkają że może kiedyś pojawić się nawet i obsługa Tidala ale to nic pewnego. Wykonanie jest perfekcyjne natomiast wielkość i waga sprawiają że jest świetnym kompanem na co dzień.
Strona producenta: http://en.shanling.com/
Serdecznie dziękuję Audeos.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Dodatkowo specjalnie dla czytelników został przygotowany kod rabatowy: nervosa5 dający -5% na całą ofertę sklepu.
Strona producenta: http://en.shanling.com/
Serdecznie dziękuję Audeos.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Dodatkowo specjalnie dla czytelników został przygotowany kod rabatowy: nervosa5 dający -5% na całą ofertę sklepu.
Czekałem, i doczekałem się. Dziękuję ;) Teraz, jeśli wolno marzyć przed świętami, przydała by się jeszcze tylko recenzja iRivera Activo CT10....
OdpowiedzUsuńUczciwie przyznaje że do tego momentu nawet nie wiedziałem że coś takiego istnieje :) Nie mówię nie, ale na ten moment nie widzę szans na uzyskanie tego sprzętu do testów od dystrybutora.
Usuń