Stax SR-4070
Douszne słuchawki elektrostatyczne? Było!
Stax SRS-002
Ile czasu zajmuje skonstruowanie czegoś czego jeszcze nie było? 8 lat, tyle dokładnie czasu zajęło firmie Shure skonstruowanie pierwszych dokanałowych, zamkniętych słuchawek elektrostatycznych. W 2016 roku wprowadzone zostały do sprzedaży słuchawki KSE1500 w zestawie wraz z przenośnym wzmacniaczem z funkcją DACa KSA1500 w porażającej cenie 2999$. Nieco ponad dwa lata później zaprezentowany został nowy zestaw, w skład którego wchodzą te same słuchawki KSE1500, tym razem w parze z wzmacniaczem KSA1200 bez funkcji DACa co pozwoliło obniżyć cenę do 1999$. Jako że obiegowa opinia na temat wbudowanego DACa jest taka że jest on co najwyżej przeciętny, usunięcie go nie jest zbyt wielką stratą. W celu wykorzystania pełnego potencjału słuchawek i tak zdecydowanie zalecane jest podłączanie przez wejście liniowe
Słuchawki mają dość zwyczajny wygląd i budowę. Żadna etiopska owca nie straciła życia ani żadne amazońskie drzewo nie zostało ścięte aby uzasadnić ich cenę. Zaskakująco lekkie, przeźroczyste, plastikowe kopułki praktycznie takie same jak w najtańszych modelach Shure za kilkaset złotych. Nieodpinany kabel za to jest dosyć ciężki w oplocie z kevlaru oraz zakończony 6 pinowym wtykiem typu LEMO. Co ciekawe ma okrągły przekrój, a nie jest płaską tasiemką jak w każdych innych słuchawkach elektrostatycznych. Do działania słuchawek wymagany jest dołączony wzmacniacz. Obłe niewielkie, aluminiowe pudełeczko z potencjometrem do głośności który służy również za włącznik. Źródła dźwięku podłączyć możemy jedynie poprzez wejście liniowe 3,5mm mini jack. Wbudowany akumulator pozwala na pracę do 12 godzin.
W zestawie znajdują się jedynie standardowe akcesoria których można spodziewać przy każdych „zwykłych” słuchawkach. Nie ma żadnej ekstrawagancji pod tym względem.
Elektrostaty – ale o co chodzi?
Słuchawki firmy Stax są bardzo bliskie memu sercu ponieważ dla mnie grają one maksymalnie realistycznie. Wydaje mi się że chodzi o ich szybkość, rozdzielczość, brak jakiejkolwiek bariery czy woalu i niemal namacalny kontakt z dźwiękami. Są przy tym bardzo zwiewne i eteryczne więc nie najlepiej odnajdują się w cięższych brzmieniach gdzie gitarowe riffy jednak brzmią za chudo oraz brakuje nieco ataku. Bas w starszych modelach miał słaby impakt oraz miał taką dziwną cechę że w miarę odkręcania głośności po prostu w pewnym momencie się kończył i zostawał z tyłu. Nowsze modele z serii sr-x07 mają już znacznie lepszy bas ale też poświęcają przy tym nieco z tej magicznej eteryczności. Bas też nigdy nie jest gruby, wypasiony, miękki i misiowaty tak jak potrafi być w dynamikach. Raczej zawsze było jest on z tych twardszych i zwartych. Staxy są do tego ultra mega gładkie i w zasadzie eliminują ostrości i sybilizację.
KSE1500 to elektrostaty jednak odpuszczają tą charakterystyczną zwiewność. Mamy zamiast tego niemal fizycznie odczuwalną obecność i wagę dźwięku oraz naprawdę kawał solidnego, wręcz drapieżnego ataku. One domagają się atencji, rozkazują zaprzestać inne czynności i skupić się na muzyce. Nie ma mowy o słuchaniu plumkania w tle. Nie są ani ciepłe, ani zimne, ani jasne, ani ciemne. Ich charakter okresliłbym jako transparentnie-neutralny z odpowiednio podbitym basem pasującym do nowoczesnej muzyki. Bardzo uzależnione są również od charakteru nagrania, sprzętu towarzyszącego, a także kabli oraz tipsów. Są po prostu przeźroczyste i przez to każde najdrobniejsze zmiany są odczuwalne. Potrafią być zarówno chłodniejsze, twardsze i żywiołowe oraz bardziej delikatne, miękkie i ciepłe za to zawsze są muzykalne oraz ekstremalnie angażujące. Nie czarują, nie pozują i nie interpretują nagrania po swojemu. Przez ten kompletny brak koloryzacji osiągnięto bardzo pożądane przeze mnie uczucie gdzie sprzęt dosłownie znika. To co zostaje to muzyka. Muzyka która przepływa przez ciało i duszę bez żadnych barier w emocjonalnie poruszający sposób.
Basu jak na elektrostaty jest zaskakująco dużo, a jego charakter jest gdzieś pomiędzy elektrostatycznym a dynamicznym. Nie ma go na tyle dużo aby nazwać je już basowymi ale napewno nie można ich nazwać neutralnymi w tym kontekście. Jest go sporo więcej niż w Etymoticach er4xr oraz ma pełniejszy charakter i większego kopa. Mamy dynamiczny impakt i lekkie zmiękczenie ale też elektrostatyczną zwartość i kulturę oraz szybkość. Basowe wibracje są tak sugestywne że często zapominam że to tylko słuchawki a nie kolumny i nie muszę ściszać bo nikomu tym nie przeszkadzam.
Średnica w sam raz dociążona, nie lekka ale też nie gęsta. Doświetlona w pierwszym szeregu, pełna detalu, faktur, wybrzmień. Niemal widać drobinki kurzu w wibracjach powietrza wokół strun gitary Jessego Cooka a damskie wokale są niewiarygodnie sugestywne. Jak słucham Alanis Morisette czy Janis Ian to mam wrażenie że oprócz dźwięku widzę mimikę ich twarzy. Np w nagraniu Janis Ian - All Roads to The River który znam na wylot pierwszy raz wychwyciłem zmianę w głosie w 2:40s podczas ostatniego powtórzenia refrenu – Janis uśmiechnęła się do kogoś w studiu nagraniowym. Możecie nazywać mnie świrem ale dam głowę że słuchając na KSE1500 "zobaczyłem" jak wokalistka się uśmiecha! Kosmos.
Wysokie tony są tak rozciągnięte jak to tylko możliwe. Talerze i dzwoneczki pięknie cykają w pierwszym szeregu jednak nie mają wygładzonej i zmiękczonej charakterystyki. Jeśli coś jest ostre lub sybilizuje to dokładnie to usłyszymy. Co ciekawe tutaj znowu technologia elektrostatyczna pręży muskuły bo te ostrości nigdy nie są irytujące. Słyszę że realizator dał ciała w danym nagraniu i zostawił sybilizację jednak nie przeszkadza mi ona. Mogę to porównać do przykładania ręki do płomienia w dokładnie takiej odległości gdzie już czuje ciepło jednak nie jest to jeszcze fizyczny ból. W tym wszystkim są kompletnie niemęczące nawet podczas dłuższych sesji. Osobiście słucham średnio 3-5 godzin dziennie i nigdy nie mam ich dość.
Dynamika spotęgowana przez bardzo dobrą izolację robi piorunujące wrażenie. Najcichsze szmery są nadal doskonale słyszalne oraz można w nich wychwycić nawet najmniejsze niuanse, natomiast w momencie w którym dźwięk stopniowo narasta każda kolejna warstwa wydaje się że już musi być tą ostatnią ale nie, dźwięk pnie się w górę aby na koniec przyprawić nas o palpitacje serca pełnym atakiem dźwiękowych fal. Album Man of Steel – Hansa Zimmera to coś wspaniałego, momentami oddanie dramatyzmu jest wręcz przerażająco realistyczne.
Genialna jest separacja ale chciało by się jeszcze więcej większą przestrzeń oraz więcej powietrza miedzy instrumentami. Przestrzeń, owszem bardzo duża jak na słuchawki dokanałowe, niemal jak w otwartych nausznych słuchawkach chociaż do takich Sennheiser HD800 czy Beyerdynamic T1 jeszcze brakuje. Wielkość źródeł pozornych za to jest wręcz niespotykana w słuchawkach dokanałowych. Skala i rozmach spektaklu są dokładnie takie jak w pełnowymiarowych nausznych.
KSE1500 są moim zdaniem wyjątkowo łagodne dla słabych realizacji biorąc pod uwagę ich uber rozdzielczość, detaliczność, szybkość i rozbudowaną górę. Owszem pokazują co nie brzmi jak trzeba jednak nigdy nie karzą nas ostrościami, nadmiernym odchudzeniem czy brakiem muzykalności. Złapałem się na tym że cały czas wystukuję rytm do muzyki co wcale nie jest takie oczywiste w sprzęcie oferującym tak perfekcyjne technicznie brzmienie. Często na bardzo detalicznych słuchawkach dobre realizacje brzmią wspaniale natomiast słabe brzmią po prostu nijako, bez życia lub wręcz ostro. Tutaj słabsze realizacje brzmią nadal bardzo dobrze natomiast te dobre brzmią wprost spektakularnie. Shure upichcił coś naprawdę niecodziennego bo KSE1500 to sprzęt na którym możemy maksymalnie wgryźć się w fakturę nagrania jednak nigdy się nim nie poparzymy. Taki przykład z życia: na albumie Chaos AD – Sepultury jest tylko jeden audiofilski utwór pod tytułem „Kaiowas” gdzie reszta nie ma ani audiofilskich aranżacji ani realizacji. Chciałem na KSE1500 posłuchać tylko tego jednego utworu jednak skończyło się na tym że przesłuchałem cały album dwukrotnie raz za razem tylko dlatego że nigdy wcześniej nie słyszałem go w tak wysokiej jakości a jednocześnie tak pełnego energii. Dodam że jest to jeden z moich ulubionych albumów, niezmiennie od jakichś 20 lat.
Planowałem w tym miejscu rozpisać szczegółowe porównania do innych słuchawek które posiadam (takich jak Campfire Vega, Etymotic er4xr, Etymotic er4pt, Massdrop Plus, Sony EX800st, Beyerdynamic T1, Beyerdynamic dt150) jednak przy każdej konfrontacji łeb w łeb wychodziło mi że to po prostu nie ma sensu. KSE1500 są szybsze, bardziej szczegółowe, bardziej bezpośrednie, bardziej namacalne, bardziej holograficzne, a przede wszystkim bardziej prawdziwe od czegokolwiek co słyszałem do tej pory. Każde słuchawki które do nich porównuje wydają mi się zawoalowane, zaokrąglone, niedopowiedziane. Mam wrażenie jakbym uczestniczył w koncercie po czym ktoś mnie z niego wyprosił i słyszę muzykę pozornie nadal bardzo wyraźnie jednak to już tylko odległe echo i niekompletny obraz. W tej swojej pogoni za techniczną perfekcją nigdy nie ma się jednak wrażenie aby cokolwiek było wyżyłowane i nadmiernie wysilone, wręcz przeciwnie czuć spokój i brak nerwowości tak jakby sam przetwornik był w stanie przekazać znacznie więcej tyle że zwyczajnie nie ma już takiej potrzeby.
Nie można nie poruszyć tematu ceny. Owszem, zestaw KSE1200 jest o 1000$ tańszy oferując identyczną jakość dźwięku jak KSE1500 jednak ciężko nadal nazwać to okazją za słuchawki dokanałowe. Jeśli popatrzymy jednak przez pryzmat oferowanej jakości dźwięku oraz faktu że są to jedyne w swoim rodzaju przenośne, zamknięte słuchawki elektrostatyczne to zaczyna to nabierać nieco więcej sensu. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać że oferują dobry stosunek jakości do ceny. To czy warto je kupić zależy czy jesteśmy w stanie lub czy zwyczajnie chcemy przeznaczyć tak dużą kwotę na sprzęt do odtwarzania muzyki. Moje osobiste zdanie jest takie że cena jest równie porażająca co poziom oferowanego przez KSE1500 dźwięku.
Shure KSE1500 oferują spektakularny oraz zniewalająco prawdziwy dźwięk będąc ekstremalnie transparentnymi i muzykalnymi zarazem. Tak wysoka wierności do materiału źródłowego w połączeniu izolacją sprawia że odsłuchy to niemal mistyczne przeżycie. Chciałbym je polecić każdemu, jednak zdaję sobie sprawę jak dużą barierą jest cena. Polecam je więc każdemu kto może sobie na nie pozwolić. Miejcie jednak na uwadze ze dźwięk elektrostatyczny rozszerza horyzonty na to co jest fizycznie możliwe oraz ma to do siebie że jak się go już usłyszy, nie da się go odsłyszeć i nic nie jest już takie samo.
Strona producenta: https://www.shure.eu/
Komentarze
Prześlij komentarz